Zero waste w kuchni? Planowanie to podstawa! Rozmowa z Katarzyną Wągrowską z bloga "Ograniczam się"

autor: Agnieszka Małgorzata Adamska

Mieć czy być? Katarzyna Wągrowska nie ma żadnego problemu z odpowiedzią na to pytanie. Blogerka, influencerka i propagatorka ekologicznego stylu życia od lat pokazuje swoim odbiorcom, jak jeść zdrową, nieprzetworzoną żywność, wyrwać się z matni ciągłego kupowania i mądrze gospodarować własnymi dobrami. W rozmowie z Wirtualną Polską zdradziła proste sposoby na stosowanie idei zero waste w codziennym życiu, przekonując, że to nic trudnego.

Adobe Stock

Rozsądne zakupy ze sprawdzonych źródeł, planowanie posiłków, wykorzystywanie resztek – to zaledwie kilka z wielu sposobów, dzięki którym nie marnujemy jedzenia i dbamy o dobro naszej planety. Katarzyna Wągrowska jest w tym temacie prawdziwą ekspertką. Jak sama mówi, bloga założyła w akcie buntu przeciwko zalewającej cały świat fali konsumpcjonizmu. Na stronie "Ograniczam się" autorka pokazuje czytelnikom, że przejście na "zieloną stronę mocy" służy nie tylko planecie, ale także zdrowiu całej rodziny oraz domowym finansom.

Ekologiczny styl życia i kuchnia zero waste to wartości, które przyświecają także marce BEKO. Lodówki z unikalną technologią HarvestFresh pozwalają zachować doskonały smak, świeżość i walory odżywcze warzyw i owoców na dłużej, dzięki czemu domowa żywność się nie marnuje. Sekretem jest wykorzystanie innowacyjnego systemu trzech kolorów światła, które imitują naturalny cykl słoneczny, niezbędny roślinom do prawidłowego wzrostu i rozwoju w naturalnych warunkach. Świeże owoce i warzywa po umieszczeniu w specjalnej szufladzie poddawane są działaniu trzech kolorów: niebieski wyznacza czas pobudki i początek fotosyntezy o świcie, zielony imituje działanie najsilniejszego światła słonecznego w ciągu dnia, a czerwony utrzymuje fotosyntezę aż do zmierzchu i sygnalizuje początek fazy nocnej. Technologia ta zapobiega utracie witamin i mikroelementów ze świeżego pożywienia, a także sprawia, że jest ono dłużej smaczne i zdrowe. Z taką lodówką nic się nie zmarnuje. Jak jeszcze możemy dbać o środowisko i oszczędzać żywność każdego dnia? Katarzyna Wągrowska chętnie wytłumaczyła nam tajniki życia w stylu zero waste "od kuchni".

Agnieszka Adamska, Wirtualna Polska: Od lat propaguje pani roślinną żywność i ekologiczny styl życia. Jak to się stało, że zdecydowała się pani przejść na "zieloną stronę mocy"?

Katarzyna Wągrowska: Duże znaczenie miał fakt, że byłam wtedy w ciąży, a potem chciałam zdrowo żywić swoją rodzinę. Stałam się bardziej uważna na to, co jem, skąd pochodzi żywność, którą kupuję, i jaki jest jej skład. Chciałam możliwie jak najbardziej unikać składników, które negatywnie wpływają na organizm – są rakotwórcze, wywołują wiele chorób cywilizacyjnych, jak np. cukrzyca, niedoczynność lub nadczynność tarczycy. Zapisałam się do Poznańskiej Kooperatywy Spożywczej, w której miałam dostęp do zdrowej, niepryskanej żywności z okolic mojego miejsca zamieszkania. Lokalna żywność ze sprawdzonych źródeł to chyba jedna z największych zalet takich kooperatyw.

Dobrym rozwiązaniem są też zakupy na targowiskach – od osób, które same uprawiają lub wytwarzają żywność. Często podchodzę do handlarzy na rynku i pytam, czy to jest towar z ich upraw i gdzie znajduje się gospodarstwo. W sytuacji, gdy ktoś nie chce odpowiedzieć albo mota się w wypowiedzi, wiem, że najprawdopodobniej produkty pochodzą z giełdy i niczym się nie różnią od żywności z supermarketu. A jeżeli widzę, że ktoś ma dwa – trzy rodzaje produktów na stoisku, to najczęściej jest to osoba uprawiająca żywność we własnym ogródku. Mam swojego ulubionego sprzedawcę szparagów i jajek. Pan ma w gospodarstwie swoje kury, a jednocześnie zajmuje się niewielką uprawą szparagów. Na targu w Poznaniu często odwiedzam też panią, która ma najlepsze i najsmaczniejsze gatunki sałat i ziół – takie, które na co dzień trudno dostać bez plastikowego opakowania.

Jak zmieniło się pani życie po przejściu na dietę roślinną?

Obecnie jestem na diecie fleksitariańskiej – nie jest w 100 proc. bezmięsna. Przez pewien czas faktycznie prowadziliśmy w rodzinie dietę wegańską, ale ze względu na dzieci, które niechętnie jadły wyłącznie produkty roślinne, postanowiłam wprowadzić w domu dietę pośrednią. Staram się, żeby mięsa było w jadłospisie jak najmniej, a jeżeli już się pojawia, to mam pewność, że pochodzi ze sprawdzonych, ekologicznych hodowli. Przywiązuję ogromną wagę do sposobu traktowania zwierząt w hodowlach, a jednocześnie zależy mi na tym, żeby mięso, które kupuję, nie było naszprycowane hormonami i antybiotykami.

Głównie jednak żywimy się roślinnie. Prowadzimy bardzo bogatą, kolorową dietę. Czasem dzieci nie są w stanie rozróżnić dania wegańskiego od potrawy, która ma w sobie mięso (śmiech). Dla nich najistotniejszy jest fakt, że to jest smaczne. Kiedy uczyłam się roślinnego gotowania, ze zdumieniem odkryłam, jak wiele warzyw i rozmaitych przypraw można użyć w wegańskiej kuchni, żeby była jeszcze smaczniejsza niż tradycyjne dania mięsne, do których jesteśmy przyzwyczajeni.

Tematyka pani bloga to nie tylko zdrowe żywienie, ale także idea zero waste, czyli niemarnowanie produktów i ograniczenie produkcji śmieci. Jak ten ruch sprawdza się w codziennym życiu? Łatwo kupować mniej i wykorzystywać to, co się ma w zasięgu ręki?

Kuchnia zero waste to nic innego jak mądre gospodarowanie. Wyobraźmy sobie, że dysponujemy ograniczoną pulą pieniędzy i musimy z tego wyżywić całą rodzinę. Oczywiste będzie, że postaramy się rozsądnie gospodarować tymi pieniędzmi, a także sporządzać z wyprzedzeniem plan posiłków i listę niezbędnych zakupów. Dla mnie planowanie to właśnie pierwszy krok na drodze do niemarnowania. Kiedy idziemy na spontaniczne zakupy, a co gorsza, z pustym żołądkiem, to bardzo często w koszyku lądują nadmierne ilości produktów. Wtedy znacznie chętniej decydujemy się na skorzystanie z promocji typu "kup 3 w cenie 2" albo "4 w cenie 3" – często są to produkty zupełnie nowe i nieznane, nie wiemy, czy nam zasmakują. Nierzadko zdarza się, że takie zakupy kończą w koszu na śmieci, bo okazuje się, że to jednak nie nasz smak albo po prostu nie zdołamy wszystkiego wykorzystać. Jasne, że fajnie jest eksperymentować i odkrywać nowe produkty, ale myślę, że i tak najchętniej przyrządzamy w domu to, co znamy i lubimy – ze sprawdzonych składników. Dlatego też zachęcam do tego, żeby bazować na rozwiązaniach, które sprawdzają się na co dzień, i nie ulegać modom i nowinkom.

Listy i notatki znacznie ułatwiają planowanie. Mam na lodówce listę produktów, które zawsze powinny się w niej znajdować, i kiedy widzę, że coś się kończy, od razu podkreślam ten produkt na czerwono, żeby wiedzieć, co uzupełnić przy najbliższych zakupach. Łatwiej komponować posiłki z produktów, których regularnie używam. Na mojej liście jest jeszcze jedna kolumna ze spisem potrzebnych opakowań, które biorę na zakupy. Unikam jednorazowego plastiku, dlatego zawsze mam ze sobą woreczki wielorazowego użytku, do których pakuję warzywa i owoce czy pieczywo, pojemniki na ser, wędlinę i wyroby garmażeryjne. Dzięki temu udaje mi się unikać folii, toreb i plastikowych opakowań.

Jak idea zero waste w kuchni wygląda w praktyce? Ma pani jakieś przydatne porady i wskazówki na to, jak rozporządzać żywnością, żeby się nie marnowała?

Staram się nie zapełniać lodówki po brzegi. Często robię w niej tzw. czystki i minimum raz w tygodniu gotuję wyłącznie z tego, co zostało. Dzięki temu powstają różne ciekawe i bardzo kreatywne potrawy, jak np. gulasz warzywny z dodatkiem fasoli lub ciecierzycy czy też zapiekanka ziemniaczana z warzywami. Jest naprawdę mnóstwo potraw, w których można wykorzystać niezjedzone produkty.

Statystycznie w polskich domach najwięcej marnuje się chleba. Oczywiście zepsute pieczywo nadaje się już tylko do wyrzucenia, ale z wysuszonego można przecież zrobić bułkę tartą. Zachęcam do tego, żeby piec chleb samodzielnie albo kupować pieczywo dobrej jakości, które bez problemu zachowa świeżość nawet do kilku dni, przechowywane w lnianym woreczku. Co więcej, czerstwy chleb można wykorzystywać w kuchni na różne sposoby, np. do puddingu chlebowego, czyli zapiekanki na bazie chleba, mleka, jajek, bananów lub innych dodatków – to świetny sposób na smaczny deser lub kolację.



Najwięcej żywności marnuje się w okresie świąt. Co roku kupujemy niebotyczne ilości jedzenia, którego nie jesteśmy w stanie zjeść. Jak to zmienić?

Przede wszystkim warto zastanowić się wcześniej, ile osób będzie obecnych na świętach, i przygotować rozsądną ilość dań, żeby nie zostać potem z wielką misą sałatki jarzynowej, której nikt nie chce jeść, a zrobiliśmy ją tylko dlatego, że taka jest tradycja. Niektóre niezjedzone potrawy ze świątecznego stołu można z powodzeniem wykorzystać w innych daniach. Np. smażona ryba doskonale sprawdzi się w pasztecie rybnym, do którego można też wykorzystać czerstwą bułkę i warzywa. Jarzyny po gotowaniu bulionów i zupy rybnej świetnie sprawdzą się jako baza do wegańskich kotlecików warzywnych z ciecierzycą. A jeżeli w danej chwili nie mamy kreatywnych pomysłów na wykorzystanie niezjedzonych dań, niektóre można zamrozić i użyć kiedy indziej.

Nadmiarem jedzenia zawsze można się podzielić z bliskimi lub z sąsiadami albo oddać niezjedzone potrawy do jadłodzielni, jeżeli mamy takie miejsce w okolicy. Na Facebooku jest fajna grupa "Jedzenie ci dam, bo mam" – nie wiem, czy działa w całej Polsce, czy jedynie w obrębie Poznania, ale sama nieraz chętnie z niej korzystałam.



Zero waste to ruch, który od dawna święci triumfy na całym świecie, ale w Polsce dopiero uczymy się życia bez marnowania i wyrzucania produktów. Jak ocenia pani świadomość i praktyczne działania Polaków w tym zakresie?

Zero waste to tak naprawdę powrót do czasów naszych mam i babć, dla których niemarnowanie jedzenia w kuchni było czymś zupełnie naturalnym. Często zachłystujemy się nowościami w sklepach i gonimy za modą na nowoczesną kuchnię albo też gotujemy skomplikowane dania z książek kucharskich, które wymagają użycia wielu różnych składników – do każdego przepisu innych. Zamiast gonić za kulinarnymi trendami, raczej zwróciłabym się w stronę naszej tradycyjnej kuchni – niekoniecznie bazującej na mięsie. W polskiej tradycji jest naprawdę wiele potraw warzywnych oraz dań, w których z powodzeniem możemy wykorzystać niezjedzone resztki, jak np. knedle, kopytka czy zupa zalewajka. Na warsztatach zero waste często okazuje się, że uczestnicy doskonale kojarzą zasady rozsądnego gospodarowania żywnością z rodzinnych domów, ale z różnych powodów ich nie wykorzystują. Dużą rolę odgrywają tu media. Pod wpływem znanych programów każdy z nas chce być jak MasterChef i wznosić się na wyżyny kulinarnej kreatywności. Często jednak okazuje się, że sprawdzone zwyczaje odpowiednie dla naszej szerokości geograficznej są kluczem do sukcesu i sposobem na mądre wykorzystywanie dostępnych zasobów.

Co do świadomości Polaków – mam wrażenie, że wiele osób nie jest w stanie znaleźć różnicy pomiędzy komunikatami na opakowaniach "najlepiej spożyć przed…" a "należy spożyć do". Często wyrzucamy produkty, których data do spożycia wprawdzie minęła, ale wciąż nadają się do użytku – to np. mąka, kasza, ryż, cukier czy żywność w puszkach. Każdy z tych wyrobów oznaczony jest informacją: "najlepiej spożyć przed...", co oznacza, że po tej dacie niekoniecznie nadają się tylko do wyrzucenia. Mogą nie być już w tej najlepszej, gwarantowanej przez producenta formie, dlatego zawsze warto otworzyć taki produkt i sprawdzić, czy wszystko z nim ok, ale zazwyczaj produkty sypkie nadają się do jedzenia jeszcze przez 2-3 lata po upływie terminu. Produkty świeże z krótszą datą, na których widnieje informacja: "należy spożyć do", często faktycznie po upływie tego terminu nie nadają się do jedzenia, ale zanim wyrzucimy je do śmieci, warto to sprawdzić. Z własnego doświadczenia wiem, że np. nieotwarty jogurt, który trzymamy w warunkach chłodniczych przez cały czas, jeszcze nawet przez tydzień będzie przydatny do spożycia.



Dużo mówi się o mądrym przechowywaniu żywności – nie tylko w kontekście oszczędzania, ale także troski o planetę. Jak pani przechowuje produkty spożywcze, żeby zachowały świeżość na dłużej?

Faktycznie, mądre przechowywanie to duży krok w stronę niemarnowania jedzenia. Po przyniesieniu zakupów do domu świeże produkty przekładam do lodówki – owoce i warzywa do dolnych szuflad, mięso i sery na dolne i środkowe półki – tu są w zasięgu wzroku, żeby można było w miarę szybko z nich skorzystać. Przetwory, sosy, mleko, masło i jaja trzymam na półkach na drzwiach lodówki. Produkty niewymagające bardzo niskiej temperatury trzymam na najwyższej półce.

Nadmiar chleba mrożę w bawełnianych workach (czyli w tym, w czym go kupuję) i wyciągam wieczorem, żeby był świeży na rano. Podobnie robię z sezonowymi owocami, które mają tendencję do szybkiego psucia – truskawki, borówki i jagody wkładam do woreczków próżniowych i mrożę, żeby później użyć ich do porannej owsianki. System przechowywania próżniowego ma w ogóle duże znaczenie dla wydłużania świeżości naszych potraw. Odkąd mam zestaw woreczków i końcówkę do odsysania próżniowego nakładaną na blender, nie mam problemu z więdnącymi zbyt szybko warzywami.

Warto pamiętać, że każde zmarnowane jabłko, kawałek sera czy kiełbasy mają znaczący wpływ na klimat. Do ich produkcji zużywa się ogromne ilości wody i innych zasobów, a ich transport to dodatkowe emisje CO2 do atmosfery. Rozsądne przechowywanie oraz przemyślane zakupy z listą to mądre nawyki, które sprzyjają dbaniu o środowisko, podobnie jak dieta oparta o produkty roślinne. Im więcej jemy mięsa, tym bardziej zasobochłonna jest nasza dieta.

Na blogu i w mediach społecznościowych pisze pani także o mądrym kupowaniu ubrań, o zielonych kosmetykach i prostych działaniach, które mają na celu poprawę przyszłości naszej planety.

W życiu kieruję się zasadą „kupuj mniej”. Staram się nie ulegać każdej zachciance zakupowej ani komunikatom marketingowym, które trafiają do nas różnymi kanałami. Uważam, że osoby, które wyznają zasadę minimalizmu i skupiają się na innych wartościach niż kupowanie i posiadanie, mają jednocześnie naturalną tendencję do ograniczania odpadów. Wiadomo, że im więcej kupujemy, tym więcej ostatecznie wyrzucimy – nieważne, czy chodzi o produkty spożywcze, kosmetyki czy ubrania, które z czasem nam się znudzą albo zabraknie na nie miejsca w szafie. Dlatego zachęcam wszystkich do rozsądnej, przemyślanej konsumpcji.

Zaczęłam pisać bloga "Ograniczam się" właśnie po to, żeby te zachcianki się w mojej głowie nie pojawiały. Kiedy pisałam pierwszy tekst, czułam w sobie dużą złość na świat, który mnie otacza. Zdałam sobie sprawę, że posiadanie dóbr nie powinno być celem i sensem życia. Zaczęłam się zastanawiać, jak to zmienić, żebyśmy jako społeczeństwo zaczęło kupować mniej. Pisanie stało się dla mnie czymś w rodzaju terapii, która wyznacza mi pewien kierunek. Jeżeli mam coś kupić, to najpierw zapiszę to sobie na liście i za kilka dni zastanowię się, czy nadal potrzebuję tej rzeczy. Jeżeli tak, to ok – widocznie muszę ją kupić.

Warto się zastanowić, czy zamiast sprawiać sobie nową rzecz, nie możemy jej po prostu pożyczyć albo używać wspólnie – np. kupić jedną wiertarkę na kilka gospodarstw domowych i korzystać z niej na zasadzie dzielenia się. Zawsze możemy sprawdzić, czy rzecz, której potrzebujemy, nie jest dostępna na rynku wtórnym. Ubrania z drugiej ręki czy też używane meble są coraz bardziej popularne i ten trend mnie bardzo cieszy.

Jak się pani czuje dzisiaj, mając mniej?

Lżej. Czuję, że uwolniłam się od przymusu kupowania, że znajduję inne przyjemności i wartości w życiu. To bardzo satysfakcjonujące, ale jednocześnie martwię się o kondycję świata. W trosce o przyszłość planety będziemy musieli bardzo się zmobilizować i przyspieszyć zmianę nawyków, żeby kolejne pokolenia mogły cieszyć się nieskażoną przyrodą i czystym powietrzem.

Sezonowe warzywa i owoce. Kalendarz na cały rok

autor: Katarzyna Rapczyńska-Lubieńska

Każda pora roku obfituje w inne dary natury, pełne wartości odżywczych. Im więcej spożywamy produktów dostępnych w danym sezonie, tym lepiej. Dlaczego? Regularne dostarczanie witamin nie tylko odmładza, ale też poprawia pracę wielu narządów, odtruwa organizm i wzmacnia go. Jeżeli masz taką możliwość, wybieraj to, co dostępne jest na straganach.

Adobe Stock



Jak przechowywać sezonowe warzywa i owoce?

Ziemniaki, marchew i jabłka można przechowywać w domu nawet do miesiąca. Są jednak produkty, które szybciej dojrzewają, jak banany i pomidory – trzeba je zjeść niekiedy w ciągu tygodnia. Owoce leśne, truskawki czy maliny najlepiej spożyć jeszcze tego samego dnia, w którym zostały kupione.

Warzywa i owoce należy myć bezpośrednio przed włożeniem do szuflady lodówki. Najlepszym sposobem na przedłużenie trwałości produktów jest chłód. Świeże owoce i warzywa powinno się przechowywać w dolnej części lodówki – czyli tam, gdzie panuje najniższa temperatura.

Nie trzymaj świeżych owoców i warzyw w torebkach foliowych – muszą mieć dostęp do powietrza. Jeśli nie wykorzystałeś wszystkiego, kawałki warzyw możesz umieścić w lodówce w specjalnych pudełkach na żywność. Nadmiar wilgoci pochłonie też warstwa ręcznika papierowego wyścielona w pojemniku.

Czym różni się No Frost od NeoFrost?

autor: Materiał Partnera

Kupując nowe sprzęty do kuchni stoimy przed dylematem, jak je dobrać i czy nasz wybór będzie odpowiedni do naszych potrzeb. W przypadku wyboru lodówki pojawiają się nazwy technologii, które mogą być dla nas mylące. Czy jest lodówka bezszronowa? Czym są technologie no foret i neofrost? Rozwiewamy te wątpliwości!

Materiały prasowe
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij
Wyłącz Adblocka, aby w pełni cieszyć się zawartością tej strony.